Eksploratorzy mówią, że to biała karta w historii PRL-u. Dwa opuszczone od dawna zakłady produkcyjne, ukryte pośród lasu... Nikt nie jest w stanie powiedzieć z całą pewnością, co tak naprawdę wytwarzano w fabrykach.
W Czarnej Białostockiej mieszka dzisiaj nieco ponad 10 tys. mieszkańców. Dla kierowców „Czarna” (tak w skrócie nazywają ją na CB radiu) znana jest przede wszystkim z ustawionego na wjeździe od strony Sokółki fotoradaru. Przyjezdny raczej nie domyśliłby się, że ta mała miejscowość kryje sekret.
Jest prawdopodobnie początek lat 50. XX wieku. Nowa władza z rozmachem próbuje realizować ambitne założenia tzw. planu sześcioletniego. W całym kraju, wyniszczonym po II wojnie światowej, powstają fabryki, nowe zakłady pracy, do wsi dociera elektryczność. Zapada decyzja, aby wewnątrz Puszczy Knyszyńskiej, niedaleko granicy z bratnim Związkiem Sowieckim, wybudować fabrykę.
Oficjalnie w zakładzie aż do początku lat 90. trudniono się produkcją sprzętu AGD. Wytwarzano tutaj m.in. odkurzacze, pralkę wirnikową „Ewa”, chłodziarki „Szron”, który zyskały sławę w całej Polsce Ludowej. Z taśmy produkcyjnej wyjeżdżały też maszyny rolnicze.
„Maszyny z Czarnej Białostockiej szły, jak „ciepłe bułeczki". To był najlepszy okres prosperity dla fabryki. Zatrudniano prawie 4000 ludzi! Fabryka, od samego początku dbała o dobre warunki socjalne dla swoich pracowników. W latach 1952-1958 wybudowano bloki mieszkalne - Zakładowe Osiedle Robotnicze (ZOR), ściągano inżynierów, konstruktorów z całego kraju. Z okolicznych wsi przybywali do pracy młodzi ludzie. Mieli możliwość kształcenia się i zdobywania zawodu. Zamieszkiwali początkowo w hotelu robotniczym (obecnie LO) przy ul. Sienkiewicza. Wytwórnia Wyrobów Precyzyjnych współfinansowała budowę szkoły podstawowej, żłobka, przedszkola. W 1969 roku pod swoje skrzydła wzięła Szkołę Podstawową nr 2. Współpraca między dyrekcją obu szkół, komitetem rodzicielskim i dyrekcją fabryki, układała się wzorowo” - czytamy na jednym z forów internetowych.
Jednak jeżeli chwilę się zastanowić, pojawiają się pewne wątpliwości. Przede wszystkim – dlaczego akurat taka lokalizacja fabryki. Nawet dzisiaj dotarcie do pozostałości po zakładach „Agroma” i „Agromet” bez map jest bardzo trudne. Można odnieść wrażenie, że chciano skrzętnie ukryć sporych rozmiarów kompleks produkcyjny. Tylko po co?
W sieci można natrafić na intrygujące wypowiedzi. Oto niektóre z nich:
„Kiedyś, kiedyś była produkowana amunicja”.
„Jeżeli się nie mylę, to pierwsza nazwa tego zakładu brzmiała Wytwórnia Chemiczna nr 52. Zakład był pod staranną opieką panów z UB”.
„Pracowałem w WWP w 1968 roku. Były trzy wydziały W1 - wydział mechaniczny, W2 - tłocznia i produkcja pralek i lodówek i wydział W3 - produkcja roztrząsaczy obornika. Pod wydziałami były schrony, a nad nimi - siatki maskujące”.
„Ja pracowałem na wydziale W1 jako tokarz i niektóre elementy były elementami zbrojeniowymi, bo rysunki były wydawane i zamykane w skrzynce umieszczonej na korpusie przednim tokarki i zamkniętej na kłódkę przez majstra. Było widać tylko stronę, którą się wykonywało z wymiarami, ale bez opisu”.
Kilka lat temu Czarną Białostocką odwiedzili członkowie grupy Urban Explorers Białystok. Jak piszą na swoim facebookowym profilu oraz w artykule opublikowanym w serwisie JoeMonster.org, nawet dzisiaj mieszkańcy, którzy mogliby wiedzieć coś o tajemniczych zakładach, nie są skłonni do rozmowy.
Według informacji, które uzyskali wtedy eksploratorzy od miejscowej ludności, w Czarnej Białostockiej przed laty działał tak naprawdę zakład produkujący broń i materiały wybuchowe dla wojska. Fabryka współpracować miała z morskimi jednostkami wojskowymi na gdyńskim Oksywiu. Powstawały tutaj bomby głębinowe i torpedy oraz proch strzelniczy.
Kompleks podzielony był na dwie części: fabryczną „Agromet” i magazynową „Agroma”. Produkcja sprzętu AGD miała stanowić wyłącznie przykrywkę dla faktycznej działalności zakładu. Fabrykę rozlokowano na ogromnej powierzchni ponad stu hektarów. Do miejscowości od obecnej drogi krajowej „19” prowadzi kręta droga, nazywana przez miejscowych „językiem teściowej”. Takie wytyczenie trasy miało uchronić ją przed zniszczeniem z powietrza. Zakłady otacza też wysoki wał ziemny. Gdyby w fabryce produkowano wyłącznie sprzęt rolniczy i AGD, byłby on całkowicie zbędny. Taka konstrukcja stanowi bowiem zabezpieczenie w przypadku ewentualnego wybuchu.
Niestety dokładne ustalenie faktów może być bardzo trudne, ponieważ brakuje dokumentów, które mogłyby rzucić nieco światła na tajemnicę skrywaną przez lata wewnątrz Puszczy Knyszyńskiej.
opr. (mik)