Ta historia zaczyna się od tragicznego wypadku, do którego doszło u wybrzeży Szkocji w 1941 roku. Wiadomość o wpadnięciu na miny przeciwdesantowe polskiego patrolu na plaży koło Arbroath poruszyła urodzonego w Łapach inżyniera na tyle, że stała się impulsem do wynalezienia urządzenia, które zapobiegłoby kolejnemu takiemu nieszczęściu. Sprzęt okazał się tak skuteczny, że Polakowi podziękował nawet król Anglii.
Inżynier elektryk z Łap
To właśnie w Łapach 21 kwietnia 1909 roku na świat przyszedł Józef Kosacki. Zapewne wówczas nikt jeszcze nie przypuszczał, że o synu Antoniego, który był maszynistą i Aleksandry z domu Roszkowskiej będzie głośno nie tylko w Polsce, ale i w Europie.
Młody Józef Kosacki maturę zdał w 1928 roku w Częstochowie. Następnie studiował na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej, gdzie pięć lat później uzyskał tytuł inżyniera elektryka. Wkrótce trafił na przeszkolenie wojskowe do Szkoły Podchorążych Rezerwy Saperów w Modlinie, odbył też praktykę jako plutonowy podchorąży w Baonie Elektrochemicznym w Nowym Dworze.
Do 1939 roku był kierownikiem działu wzmacniaków w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym w Warszawie. Kilka dni po napaści Niemców na Polskę Józef Kosacki na ochotnika zgłosił się do wojska. W kampanii wrześniowej służył w Grupie Technicznej w Oddziale Specjalnym Łączności. Jednostka uruchomiła zniszczoną przez III Rzeszę radiostację Warszawa II, przez którą do mieszkańców stolicy przemawiał prezydent miasta Stefan Starzyński.
Grupa Józefa Kosackiego po ewakuacji z Warszawy została internowana na Węgrzech. Udało mu się jednak uciec z obozu i przy użyciu fałszywego paszportu przedostać do Francji, gdzie zgłosił się do Polskich Sił Zbrojnych. Po klęsce Francuzów w starciu z hitlerowskim najeźdźcą dotarł do Anglii. Tam służył początkowo w Centrum Wyszkolenia Łączności, a następnie - do końca II wojny światowej - był konstruktorem sprzętu i kierownikiem kontroli Wojskowej Wytwórni Łączności.
Tragedia impulsem do opracowania genialnego wynalazku
Historia, która przyniosła urodzonemu w Łapach porucznikowi uznanie, rozpoczyna się od tragedii. Był 1941 rok. Plażę w pobliżu szkockiego Arbroath patrolowali żołnierze z 14. pułku ułanów polskiej 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Niestety wojskowi w pewnym momencie wpadli na miny przeciwdesantowe. Józef Kosacki był poruszony nieszczęśliwą historią. To właśnie ona miała stać się impulsem do stworzenia urządzenia, które zapobiegłoby podobnym zdarzeniom w przyszłości.
Porucznik rozpoczął prace nad ręcznym wykrywaczem min, które trwały około trzech miesięcy. Inżynier pomyślnie przeprowadził doświadczenia przy użyciu sprzętu na prawdziwych ładunkach spoczywających w ziemi.
Po prawej: Polish Mine Detector (WITI Wrocław)
Wykrywacz ważył tylko 14 kilogramów i z łatwością mógł być noszony przez żołnierza. Składał się z dwóch części: drewnianego tornistra noszonego na plecach, zawierającego oscylator częstotliwości akustycznej, wzmacniacz i baterie zasilające, oraz bambusowego drążka. Na jednym końcu drążka zamocowana była para cewek wykrywających; na drugim zaś znajdował się mały wariometr (zmiennik indukcyjności) - pisze Marek Borucki w książce „Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat. Część 2”.
Za „Polish Mine Detector” inżynierowi z Łap dziękował sam król
Jeszcze w tym samym roku brytyjskie Ministerstwo Zaopatrzenia ogłosiło konkurs na stworzenie wykrywacza min. „Polish Mine Detector” przygotowany przez inżyniera pochodzącego z Łap wygrało z kilkoma innymi projektami. Rozpoczęła się więc jego produkcja na masową skalę.
Wykrywacz min Józefa Kosackiego po raz pierwszy alianci wykorzystali w zwycięskiej bitwie pod El Alamein, rozegranej w Afryce w 1942 roku. Wkrótce potem ze sprzętu zaczęto korzystać przy kolejnych starciach.
Użycie wykrywaczy Kosackiego na różnych frontach walnie przyczyniło się do sukcesów militarnych Brytyjczyków i współdziałających z nimi wojsk sojuszniczych. Twórca niezawodnego wykrywacza min dostąpił wysokiego zaszczytu, bowiem osobisty list z podziękowaniem przysłał mu król Jerzy VI - podkreśla w swojej książce Marek Borucki.
Mine detector (Polish) Mark I konstrukcji Józefa Kosackiego we Francji w 1944 roku
(By Sergeant Midgley No 5 Army Film & Photographic Unit - This is photograph B 5777 from the collections of the Imperial War Museums (collection no. 4700-29), Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=643651)
Na uwagę zasługuje też fakt, że Józef Kosacki zrzekł się patentu na swój wynalazek. Wykrywacz był stosowany w armiach różnych państw aż do lat 90. Prototyp urządzenia znajduje się Wojskowym Instytucie Techniki Inżynieryjnej we Wrocławiu, który od 2005 roku nosi imię łapskiego inżyniera.
Czytaj też: Na Siemianówkę miała spaść bomba atomowa. Zobacz plany III wojny światowej
Po wojnie do kraju Józef Kosacki wrócił 1947 roku. Początkowo ponownie podjął pracę w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym w Warszawie. Później zajmował się też elektroniką jądrową. Zdobył tytuł profesora. Odznaczony był Krzyżem Oficerskim Orderu odrodzenia Polski (1959), dwukrotnie Srebrnym Krzyżem Zasługi (1942, 1954), brytyjskim Defence Medal (1946) i dwukrotnie Medalem Wojska Polskiego (1946, 1947) oraz odznaczeniami resortowymi. Zmarł w 1990 roku w Warszawie. Został pochowany na cmentarzu bródnowskim z pełnymi wojskowymi honorami.
Na podstawie:
Nota biograficzna Józefa Kosackiego - Wojskowy Instytut Techniki Inżynieryjnej im. profesora Józefa Kosackiego w Wrocławiu (witi.wroc.pl)
„Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat. Część 2” - Marek Borucki
(mik)