Jedna osoba usłyszała zarzuty po wypadku z 2017 roku, w którym zginęło dwóch strażaków z JRG nr 1 w Białymstoku. Jak podał portal remiza.pl, to funkcjonariusz PSP, który kierował akcją ratowniczą.
Przypomnijmy, w czwartkowe popołudnie, 25 maja 2017 roku, białostoccy strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze hali po dawnych zakładach mięsnych, gdzie urządzono magazyn sztucznych kwiatów. Na miejsce wysłano kilkadziesiąt zastępów z PSP i OSP. Jako jedni z pierwszych na Dojlidy dotarli ratownicy z Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej nr 1 w Białymstoku.
Kiedy dwóch strażaków znalazło się wewnątrz płonącej hali, doszło do nieszczęśliwego wypadku. Pod jednym z nich zapadł się podwieszany sufit. Spadł z wysokości kliku metrów. Drugi z ratowników z powodu wysokiej temperatury nie dał rady wydostać się z budynku.
Ogniomistrz Przemysław Piotrowski i ogniomistrz Marek Giro, obaj pełniący służbę w JRG nr 1 w Białymstoku, zginęli na miejscu. Według pierwszych ustaleń, przyczyną tragedii mogły być nieprawidłowe rozwiązania konstrukcyjne zastosowane w hali. Zdaniem gen. bryg. Leszka Suskiego, ówczesnego komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej, podwieszany sufit, na który - z uwagi na spore zadymienie - nieświadomie weszli ratownicy, w ogóle nie powinien znajdować się w tego typu budynku.
Po ponad trzech latach od tragedii prokuratura postawiła zarzut strażakowi, który kierował akcją ratowniczą.
- Piotr R. jako kierujący akcja ratowniczą nieumyślnie nie dopełnił swoich obowiązków służbowych, to jest nie zebrał w sposób dostateczny informacji na temat konstrukcji i umiejscowienia znajdującego się w budynku podestu technicznego i sufitu od znajdującego się na miejscu zdarzenia użytkownika budynku, w wyniku czego wchodzący w skład roty rozpoznawczej funkcjonariusze PSP zostali nieumyślnie narażeni przez niego na bezpośredniego niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - przekazał portalowi remiza.pl prokurator Łukasz Janyst z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
(mik)