Piszmy ją z odwagą nawet wówczas, gdy przy pisaniu zdarzają się błędy. Piszmy ją, bo potrzebują jej inni. Ewangelia naszego życia jest jak bochen chleba, którym wielu innych będzie mogło się posilić w trudzie poszukiwania Jezusa i podążania za Nim – mówił do wiernych zgromadzonych na pasterce w białostockiej archikatedrze Abp Tadeusz Wojda, nazywając czas adwentowego oczekiwania i przygotowań do świąt Bożego Narodzenia pisaniem „piątej Ewangelii”.
W homilii arcybiskup wskazał, że Boże Narodzenie to wyjątkowe święto dla rodziny, życia i wiary, które w ostatnich czasach są mocno i na różne sposoby doświadczane i negowane.
- Nie jest to święto choinki, przesilenia zimowego czy jakiegoś «bałwanka», jak to starają się forsować niektóre środowiska laickie, lecz święto narodzenia Syna Bożego. Bóg stał się człowiekiem, aby z nami rozmawiać jako człowiek. Boże Narodzenie, to największe wydarzenie w historii ludzkości, którego my, wierzący, musimy być zawsze wiernymi stróżami i bronić go przez wszelkimi próbami zeświecczenia - mówił.
Przypomniał ewangeliczny opis narodzin Jezusa – Mesjasza, które, choć bardzo wyczekiwane, dla Maryi i Józef były pełne dramatu, gdyż „w mieście, szczycącym się rodowodem wielkiego swojego przodka – Dawida, nie było miejsca, gdzie mógłby narodzić się Jezus”.
- Syn Boży, choć zapowiedziany przez proroków Starego Testamentu, gdy się narodził, nie został zaproszony do wejścia w swój świat w miejscu uznanym przez opinię światową. Elita ówczesnego świata nie rozpoznała czasu Jego przyjścia, i dlatego nie zatroszczyła się o przygotowanie Mu miejsca w ludzkich domach i w ludzkich sercach. Gwarna gospoda ludzkiego życia jest zbyt hałaśliwa, aby Go zauważyć (…). „Ludzie gospody” są zbyt zajęci własnymi sprawami, by zaprzątać sobie głowę narodzeniem „jakiegoś Boga”. Tak było wówczas i tak jest dzisiaj – stwierdził.
Podkreślił, że Betlejem jest żywym świadectwem tego, że ten Bóg, którego ludzie zawsze postrzegali jako „zasiadającego na wysokościach, zanurzonego w wieczność”, wszedł w ludzką historię zupełnie niepostrzeżenie. Na miejsce swojego narodzenia wybrał ubogą szopę na peryferiach ludzkiego życia i codziennych spraw
- Po dzień dzisiejszy wybiera miejsce z dala od ludzkiego hałasu, z dala od wzajemnego przekrzykiwania się ludzi, z dala od kłótni, kto jest ważniejszy, kto ma większe prawa, z dala od manifestowania egoizmu, przemocy i aroganckiego przypisywania sobie praw. Wybrał miejsce, gdzie panuje większa cisza, gdzie nikt nikogo nie zagłusza, gdzie Jego słaby głos jest dobrze słyszalny – wskazywał metropolita.
Ukazując pokorę Boga wobec człowieka wyjaśniał, że to Jego przyjście „z dala nie oznacza, że pozostaje daleki”.
- Wręcz przeciwnie – kontynuował arcybiskup - (…) jest gotowy dostosować się do wymogów człowieka, dlatego, że kocha go bezgranicznie, i to tak dalece, że ryzykuje, iż może być niezauważony lub niezrozumiany. Taki jest Bóg. Zawsze kochający i zawsze gotowy na wszystko dla dobra człowieka - podkreślił.
Abp Wojda zauważył, że w każdym z nas jest coś z „gospody”, dlatego, by zrozumieć przychodzącego do nas Boga, musimy przeżyć nawrócenie, musi dokonać się w nas przemiana.
- Wszyscy dostrzegamy, jak bardzo potrzebujemy nowego spojrzenia na życie i osadzenia go na fundamencie prawdziwej miłości, wzajemnego poszanowania, oczyszczenia go z postaw, które uwłaczają ludzkiej godności. Widzimy, że skruszony nienawiścią, kłamstwem, podziałami i wszelkim złem, fundament naszego życia trzeba pilnie na nowo odbudować, scementować, utwierdzić, by przy kolejnej życiowej zawierusze dom naszego ludzkiego bytowania nie runął w gruzy. Naszym wspólnym zadaniem jest ten dom ratować. Boże Narodzenie niech będzie początkiem tej przemiany – zachęcał.
Czas adwentowego oczekiwania i przygotowań do świąt Bożego Narodzenia nazwał pisaniem „piątej Ewangelii”, które nie może skończyć się wraz ze świętami.
- W przeciwnym razie byłaby bardzo niekompletna, niespójna i bez większej wartości duchowej. Trzeba ją pisać każdego dnia, bo wierzącymi nie jesteśmy tylko od święta - mówił, wyjaśniając, że strony tej Ewangelii muszą codziennie zapisywać „rodzice swoją odpowiedzialną posługą rodzicielską, ojcowie swoim zatroskaniem o wzrost duchowy i ludzki swojej rodziny, mamy zatroskaniem o przyjęcie i dobre, katolickie wychowanie swoich pociech, młodzież i dzieci wiernym trwaniu w przyjaźni z Jezusem, chorzy, cierpiący i każdy, kto stara się żyć zgodnie ze swoim sumieniem i powołaniem”.
- Piszmy ją z odwagą nawet wówczas, gdy przy pisaniu zdarzają się błędy. Piszmy ją, bo jej potrzebują inni. Ewangelia naszego życia jest jak bochen chleba, którym wielu innych będzie mogło się posilić w trudzie poszukiwania Jezusa i podążania za Nim – apelował.
Hierarcha wskazał, że to, co staramy się zobrazować i wyrazić w bożonarodzeniowych symbolach i znakach, wyśpiewać we wzruszających kolędach, dokonuje się w Eucharystii, która jest nieustannym przychodzeniem do nas Jezusa.
- Dzięki niej Boże Narodzenie urzeczywistnia się każdego dnia. Bóg po dzień dzisiejszy przychodzi do człowieka, choć, jak w Betlejem, może wielu ludzi wciąż o tym nie wie – podkreślał.
Wzywał do świadczenia o Bożym Narodzeniu w dzisiejszym świecie.
- Zanieśmy ten dar również tam, gdzie nikt Go się nie spodziewa, dokładnie jak w Betlejem, aż na peryferie ludzkiej egzystencji, biedy i nędzy. Gdziekolwiek żyje człowiek, tam Bóg pragnie docierać, a drogą po której zmierza, jest nasze ludzkie świadectwo wiary – mówił.
Na zakończenie Eucharystii złożył życzenia, wszystkim obecnym, i tym, którzy uczestniczyli w liturgii za pośrednictwem mediów – TVP 3 Białystok i Radia Białystok. Życzył otwartości serca, by mógł w nim narodzić się Jezus oraz „pełnych radości i pokoju świąt, nowej nadziei i nowej wiary potrzebnej do zmaganiach się z trudami, jakie napotykamy na drodze codziennego życia”.
Teresa Margańska, archibial.pl
opr. (mik)
Pasterka w białostockiej archikatedrze. Zdjęcia - Teresa Margańska, archibial.pl: