9 marca 1989 roku przy ul. Poleskiej w Białymstoku doszło do wykolejenia się czterech cystern z ciekłym chlorem. Niebezpieczeństwo było niewyobrażalne – chmura śmiercionośnego chloru mogła zagrozić całemu miastu i zabić tysiące osób. Akcja służb ratowniczych zapobiegła tragedii. Dziś mija 32. rocznica tego zdarzenia.
Jak się okazało przyczyną katastrofy było pęknięcie torów, spowodowane nieprawidłową ich konserwacją. Właśnie dlatego wykoleiły się cysterny z chlorem w pociągu, który przewoził (z ZSRS przez Białystok do NRD) ten silnie trujący związek chemiczny.
Informacje o wypadku szybko rozeszły się wśród mieszkańców. Na rogatkach Białegostoku tworzyły się korki, bo część osób postanowiła uciec z miasta, a w blokach ludzie zaczęli się gromadzić na wyższych piętrach budynków. W napięciu czekano na przyjazd do Białegostoku wykwalifikowanej jednostki Centralnej Stacji Ratownictwa Chemicznego przy rafinerii w Płocku. O godzinie 14 przy pomocy specjalnego dźwigu kolejowego podniesiono jedną z cystern. Kilka godzin później, po kilku próbach, na torach ustawiono kolejne cysterny. Niebezpieczeństwo minęło. Cały skład odholowany został na Dworzec Fabryczny, a stamtąd, 10 marca, wyruszył on w dalszą drogę do NRD.
W 1994 roku w miejscu katastrofy wzniesiony został krzyż upamiętniający tamte wydarzenia, przy którym odbywają się coroczne uroczystości. Według inicjatorów jego budowy, do uratowania Białegostoku przed wyciekiem śmiercionośnego chloru, przyczyniło się wstawiennictwo błogosławionego ks. Michała Sopoćko.
wrotapodlasia.pl
opr. (pb)