„Potrzebujemy pomocy, wieziemy rannego!” - takie zgłoszenie odebrał oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku w środę późnym popołudniem. W volkswagenie wjeżdżającym do Białegostoku był mężczyzna, który - jak wynikało z relacji - wykrwawiał się z powodu ran, jakich doznał podczas uruchamiania silnika paralotni. Dzięki natychmiastowej reakcji policjantów, szybko trafił do szpitala.
Po godzinie 19 w środę oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku odebrał zgłoszenie o rannym mężczyźnie, który jest przewożony prywatnym samochodem do szpitala. Z relacji zgłaszających wynikało, że 35-latek jest poważnie ranny i bardzo mocno krwawi. Natychmiast na spotkanie volkswagenowi zmierzającemu do miasta od strony Grabówki wyjechały dwie załogi policjantów ruchu drogowego. Na ulicy Branickiego mundurowi rozpoczęli pilotaż volkswagena, którym kierowała żona rannego. Dzięki mundurowym z miejskiej „drogówki” samochód z rannym szybko dotarł do szpitala.
Jak ustalili policjanci już po przekazaniu 35-latka pod opiekę lekarzy, obrażenia, jakich doznał powstały w czasie uruchamiania silnika napędzającego śmigło paralotni, pod które dostała się ręka mężczyzny - czytamy na podlaska.policja.gov.pl.
opr. (pb)