Powszechnie za datę odzyskania niepodległości przez Polskę przyjmuje się 11 listopada 1918 roku. Jednak na wolność mieszkańcy Białostocczyzny czekali do lutego. Wtedy to właśnie do dzisiejszej stolicy województwa wkroczyło polskie wojsko. Mimo to jeszcze wówczas niemiecki zaborca nie kwapił się do opuszczenia pobliskiego Supraśla. Sprawy we własne ręce postanowił wziąć więc miejscowy zawadiaka...
{ads3}
Mieszkańcy Supraśla świętowali dzisiaj 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Z tej okazji w centrum uzdrowiska odbyła się inscenizacja wydarzeń z 1918 roku.
- Pamiętamy o tych wydarzeniach, o tym że był taki człowiek jak Antoni Jarosz, że była tutaj Polska Organizacja Wojskowa, był PPS. Dzisiaj z radością do tego wracamy i składamy jednocześnie hołd tym, którzy doprowadzili do tego, że Supraśl stał się wolnym miastem, że Polska wróciła do Supraśla. To pierwsza taka inscenizacja. Brama za nami w rzeczywistości stanęła w mieście w 1916 roku, gdy jeden z niemieckich dygnitarzy wizytował Supraśl. Według ustnych przekazów był to jeden z książąt. Brama jest takim symbolem. Dzisiaj dopisujemy kolejną część historii. Oczywiście to będzie zupełna rekonstrukcja, ale na tej bramie będzie zdjęta flaga niemiecka, a zawieszona polska - powiedział dziennikarzom przed rozpoczęciem widowiska burmistrz Supraśla Radosław Dobrowolski.
Inscenizacji przyglądało się kilkaset osób. Wśród nich byli m. in. poseł Dariusz Piontkowski i starosta Jan Perkowski.
Rekonstruktorzy przypomnieli widzom wydarzenia sprzed stu lat. Wtedy to lokalny zawadiaka Antoni Jarosz postanowił wziąć sprawy we własne ręce i przepędzić niemieckich zaborców z uzdrowiska. Ci nie dyskutowali zbyt długo i z opuszczonymi głowami odmaszerowali z Supraśla. Miejscowi wywiesili w mieście polską flagę i zaczęli wiwatować na cześć niepodległej Ojczyzny. Widowisko odbyło się przy akompaniamencie orkiestry dętej z Supraśla.
W Supraślu każdy mógł też dzisiaj otrzymać biało - czerwoną opaskę, a po zakończeniu rekonstrukcji poczęstować się pączkami.
Tak o tych wydarzeniach z 198 roku pisał lokalny historyk Wojciech Załęski:
[Niemcy] gospodarzyli sobie do woli w zachertowskich dobrach. Cóż żołnierzom trzeba było więcej: wyżerka, jakiej nawet w domach nie mieli. Humory dopisywały, jako że pędzenie okowity w tych stronach miało starożytną metrykę, a i dziewczyn był ci tu dostatek, bo sporo niemieckich rodzin zamieszkiwało Supraśl. Niemniej dopust Boży, jaki stanowili dla mieszkańców, był nader uciążliwy. (...) W Supraślu mieszkał wówczas Jarosz Antoni. Postać dość oryginalna, dziś powiedzielibyśmy awanturnik, jeśli nie chuligan. Potężnej budowy, zdawał sobie sprawę z tego, że posturą swą prezentuje argumenty nie do odparcia. Na przykład udawał się do pałacu na marmury Adeli Buchholtz, co nie każdy miał odwagę uczynić i tłumaczył jej, że w takiej to i takiej rodzinie nie mają na buty dla dziecka, a przecie jest październik i maluch marznie w nóżki. I Adela butki dawała. Dzisiaj chuligan pieniądze te wydał by na piwo, a Antek butki dziecku przynosił.
Więc gdy młodzi supraślacy uciekali z domów i przedzierali się do formujących się w Łapach legionów, Jarosz wieczorem założył biało - czerwoną opaskę na rękaw i udał się do Prusaków. Dowódcy zaproponował:
- Jeśli do jutra spakujecie manatki i skoro świt wyniesiecie się z Supraśla, pozwolimy wam wyjść z miasta bez strat i kłopotów.
Rano Prusacy spakowali tornistry i z wielkim żalem, bo w końcu było im tu dobrze, przy wtórze łkających dziewczyn, odmaszerowali na Sokółkę, uwalniając ten kawałek Polski. Tak bez rozlewu krwi Supraśl został wyzwolony.
(mik)
Rekonstrukcja historyczna w Supraślu:
100-lecie niepodległości Supraśla: