W sobotę KS Wasilków zagrał mecz sparingowy z IV-ligowym Turem Bielsk Podlaski.
Szkoleniowiec Tura Paweł Bierżyn nie mógł w sobotnim meczu skorzystać z dwóch znaczących zawodników: bramkarza Patryka Siduna i rozgrywającego Pawła Łochnickiego. Pomimo tych osłabień gospodarze nie ustępowali kroku trzecioligowcom. Pierwszy groźny strzał oddał Michał Walczuk z rzutu wolnego, ale testowany bramkarz gości sparował piłkę na rzut rożny. Potem dwie ciekawe akcje skonstruowali goście — najpierw znany bielskim kibicom z gry w Turze w III lidze Maciej Zieniewicz kopnął z rzutu wolnego wysoko nad poprzeczką, a potem testowany napastnik KS-u zmusił do interwencji Marcina Drozdowskiego.
Pierwszego gola strzelił jednak Tur. Stało się to w dziwnych okolicznościach, bo piłka zagrana ze środka boiska leciała na lewą stronę do będącego na pozycji spalonej testowanego napastnika. Jednak nasz postawny młodzieżowiec do niej nie ruszył, a zza pleców spacerujących obrońców gości wyskoczył dynamiczny Patryk Stypułkowski i strzelił w okienko ich bramki. Wasilkowianie protestowali, bo sędzia asystent trzymał chorągiewkę w górze, ale główny arbiter Jarosław Rogoza — po konsultacji z kolegą — uznał, że akcja została rozegrana legalnie.
Po wznowieniu gry do przodu ruszyli goście i Grzegorz Makal zmusił Drozdowskiego do sporego wysiłku. Bielski bramkarz był jednak górą w pojedynku z prawym obrońcą rywali. Potem znowu zaatakował Tur. Golkiper KS-u wybronił strzał naszego testowanego napastnika, a potem skutecznie interweniował po składnej akcji Walczuka ze Stypułkowskim.
W przerwie trenerzy obu drużyn wprowadzili sporo zmian personalnych i od tego momentu przewaga Tura już nie podlegała dyskusji. Bielszczanie grali dużo mądrzej taktycznie, byli uporządkowani i konsekwentni, a goście wyglądali, jakby nie mieli siły, by wybiegać drugie 45 minut.
Dwa strzały nad bramką gości oddali bracia Karol i Piotr Kosińscy, a w 62. minucie na rajd prawą flanką zdecydował się silny Rafał Szeretucha. Wbiegł z piłką w pole karne, a tam przewrócił go obrońca Piotr Dąbrowski, który chwilę wcześniej zmienił Przemysława Panka i zajął miejsce w defensywie obok innego byłego zawodnika Tura Pawła Naliwajki. Sędzia Rogoza odgwizdał "jedenastkę", którą na gola pewnie zamienił Karol Kosiński.
W kolejnych minutach goście na boisku nie istnieli, co skrzętnie wykorzystywał szybki Stypułkowski, raz po raz urządzając sobie rajdy przez pół boiska. W ostatniej chwili Patrykowi brakowało jednak precyzji lub na wysokości zadania stawał bramkarz.
I w tej przewadze Tura nagle goście zdobyli gola. Nie był to jednak efekt ich przemyślanej akcji, a błędu bielskich obrońców, którzy pozwolili Dawidowi Śliwowskiemu odebrać sobie piłkę. Snajper Wasilkowa wybiegł sam na sam z Drozdowskim i zdobył kontaktowego gola.
Jednak nawet wtedy goście nie poszli za ciosem, a skupiali się raczej na oglądaniu ataków Tura. Jeden z nich zakończył się zdobyciem trzeciego gola. Prawym skrzydłem znowu ruszył Stypułkowski, podał w pole karne do Daniela Daniłowskiego, a ten wycofał piłkę do nadbiegającego Marcina Bazylewskiego. Szesnastolatek z kilkunastu metrów mocno huknął do pustej bramki i ustalił wynik meczu na 3:1 dla Tura.
(jan)