Ta historia prawdopodobnie na długo zapadnie w pamięć nie tylko mieszkańców osiedla domków na Dziesięcinach. Okoliczności śmierci czterech osób przy ulicy Kasztanowej są szokujące.
Wybuch gazu w domu przy ulicy Kasztanowej był finałem rodzinnego dramatu, który chwilę przedtem rozegrał się w budynku.
- Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z rozszerzonym samobójstwem - potwierdził w rozmowie z portalem Bialostockie.eu podinsp. Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
40-latek prawdopodobnie zaatakował swoją 10-letnią córkę, żonę oraz babcię dziecka.
- O ostatecznej przyczynie śmierci wypowie się biegły z zakresu medycyny sądowej. Natomiast te osoby miały obrażenia zadane ostrym narzędziem. Miały rany na przedramionach, co wskazuje, że najprawdopodobniej się broniły - opisał podinsp. Tomasz Krupa.
Zobacz zdjęcia: Białystok. Wybuch na Kasztanowej. Cztery osoby nie żyją, w tym dziecko [AKTUALIZACJA, FOTO]
Po ataku na rodzinę mężczyzna miał popełnić samobójstwo. Strażacy wynieśli go z domu z zaciśniętą pętlą wisielczą na szyi. Podinsp. Tomasz Krupa potwierdza, że w stosunku do rodziny prowadzona była procedura Niebieskiej Karty.
Wybuch naruszył konstrukcję budynku. Po informacji od inspektorów nadzoru budowlanego, że bezpieczne wejście do domu jest możliwe, policjanci wkroczyli do środka.
- Prowadzone są oględziny, aby zebrać wszelkie możliwe informacje, które dadzą cały obraz tej tragedii - zaznaczył podinsp. Tomasz Krupa.
To największa taka tragedia w Białymstoku i województwie w ostatnich latach. Niektórzy z okolicznych mieszkańców przyglądając się pracy służb mieli łzy w oczach, nie mogli uwierzyć, że to zdarzyło się naprawdę.
(mik)