W trakcie „Marszu o wolność” nie sposób było nie zauważyć, że uczestnicy antycovidowej demonstracji nie przejmują się zbytnio przepisami dotyczącymi m. in. obowiązku zakrywania ust i nosa czy zachowywania odpowiedniego dystansu. Niektórzy już ponieśli konsekwencje swojego zachowania.
Od soboty Białystok objęty jest żółtą strefą. W związku z tym w organizowanych zgromadzeniach udział może brać maksymalnie 150 osób, powinny one zasłaniać nos i usta oraz zachowywać 1,5-metrowy dystans od innych uczestników. Obostrzeniami nie przejmowały się zbytnio osoby biorące udział w sobotnim „Marszu o wolność”.
Przepisy były lekceważone w takim stopniu, że policja zawnioskowała do prezydenta Białegostoku o rozwiązanie zgromadzenia. I tak się stało. Rzeczniczka prasowa samorządowca przekazała, że w wydarzeniu brało udział ok. 500 osób. Uczestnicy demonstracji nie mieli maseczek, nie zachowywali też wymaganego dystansu.
Białostocka policja nie pozostała bierna wobec przypadków łamania prawa przez konkretne osoby.
- Policjanci wylegitymowali 101 osób, 35 pouczyli, skierowali 30 wniosków do sądu o ukaranie i wystawili 19 mandatów - poinformował Marcin Gawryluk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Za łamanie obostrzeń sanitarnych grozi 500-złotowy mandat, 5 tys. zł grzywny lub nawet 30 tys. zł kary nakładanej przez sanepid.
(mik)