Szkołą muszą rządzić rodzice. Nie nauczyciele, nie politycy, nie urzędnicy, tylko rodzice. Ale jak? Przypomnijmy sobie jak działała gastronomia za komuny. Beznadziejnie. Co zrobiono? Czy powołano Ministerstwo Aprowizacji Narodowej? Czy zrobiono kartę pracy kucharza? Czy ktokolwiek kontrolował menu? Nie. Nikt tego nie robił i dlatego mamy dobrą gastronomię. Powstawały tysiące nowych restauracji i tysiące bankrutowały. Jeżeli nie bankrutują złe szkoły, nie może być dobrego szkolnictwa - mówił wczoraj w Warszawie, podczas obrad okrągłego stołu poświęconego oświacie polityk Janusz Korwin-Mikke.
Wczoraj na Stadionie Narodowym odbyły się obrady oświatowego okrągłego stołu, sprowokowane m.in. ostatnim strajkiem nauczycieli.
Celem uczniów, rodziców, nauczycieli oraz całego państwa powinna być dobra jakość edukacji, a najlepszym sposobem, aby to osiągnąć, jest rozmowa
– mówił otwierając spotkanie premier Mateusz Morawiecki.
Podkreślił, że „system edukacji jest podstawą gospodarki opartej na wiedzy”. Szef rządu przyznał, że impulsem do organizacji „okrągłego stołu” były oczekiwania płacowe nauczycieli. Jednocześnie zaznaczył, że „odpowiedzialne państwo nie może dokładać do nie najlepiej funkcjonującego w całości systemu edukacji”.
Interesuje nas skok jakościowy, a nie tylko ilościowy
– zadeklarował szef rządu (cytaty za premier.gov.pl).
Jedną z osób, które zabrały głos podczas dyskusji był Janusz Korwin-Mikke. Postulował on utworzenie bonu edukacyjnego oraz całkowitą prywatyzację szkół. - Ich właściciele muszą się bać, że zbankrutują, a nauczyciele muszą się bać, że jeśli będą źli, to ich wyrzucą na zbity pysk - mówił europoseł, jeden z liderów Konfederacji.
Bony edukacyjne (jak zaproponował polityk wynosiłyby one 1500 zł miesięcznie) trafiałyby do szkół, do których uczęszczaliby uczniowie.
Po dwóch, trzech latach mielibyśmy najlepsze szkolnictwo w Europie, co nie jest trudne
- podkreślił Janusz Korwin-Mikke.
Co sądzicie o pomyśle polityka? Zapraszamy do dyskusji i wpisywania się w komentarzach.
(pb)